Kiedy jestem na spotkaniu modlitewnym i wszyscy jesteśmy jednego serca i ducha, jest tak pięknie.

Kiedy jestem na Mszy i wszyscy uczestniczymy w tej jednej Komunii, jest tak pięknie.

Kiedy kroję godzinę na adorację, patrzę na Niego a On patrzy na mnie, jest tak pięknie.

Kiedy czytam Słowo, pozwalam, by cięło jak miecz obosieczny, jest tak pięknie.

Kiedy trwam w ciszy i pozwalam, by przenikała mnie ta Cisza, ta Obecność. Kiedy moje myśli porządkują się, wybrzmiewają i zostają najważniejsze, oczyszczone z szumu dnia, jest tak pięknie.

A teraz to wszystko tak bardzo rzadko się zdarza, jakby się wcale nie zdarzało. Teraz, kiedy zastanawiam się nad swoją codzienną modlitwą, myślę, że jej nie ma. Często tak myślę. Słowa Pisma, gdy otworzę, nie mają miejsca usiąść w hałasie, którym przesiąkam. Natłok myśli, obowiązków, planów, potrzeb. Ciągły wysiłek szarej, codziennej egzystencji: słuchanie dzieci, bezpieczeństwo, gotowanie, sprzątanie, słuchanie, obserwowanie, zastanawianie się, wybieranie dróg, otwieranie się na ich „inaczej niż ja” oraz „nie tak to myślałam”, planowanie i zmienianie planów, dostosowywanie, balansowanie na granicy sił, cierpliwości i wiary w sens tego, co się dzieje.

Pomyślałam dzisiaj, że trzeba mieć wiarę, że Pan jest w tym natłoku. Teraz, kiedy nie jestem w stanie poczuć Jego delikatnej obecności, gdy nie mam jak otworzyć się i wsłuchać w szmer Jego powiewu, pora wyznać wiarę i osadzić swoją nadzieję w Panu. Wierzę Boże, że to też jest Twoje Wcielenie, że w moim życiu JESTEŚ. Wierzę, że nie muszę namacywać spotkań z Tobą, nie muszę dotykać. Czy zepsuł się instrument mojego serca, czy może nie ma warunków, by mogło słyszeć i odbierać, cokolwiek się zdarzyło, każdy dzień jest paciorkiem w moim oczekiwaniu Ciebie, który jesteś Celem i Sensem wszystkiego.

I taki niech będzie mój Adwent. Niech każdy dzień przesuwa się moją pracą i modlitwą jaką ta praca jest: uśmiechem, życzliwością, pogodą ducha, robieniem tego, co do mnie należy bez szemrania, marudzenia, bez nadętej miny, bez wzdychania, bez rzucania gormami wszem i wobec, cicho i radośnie. Bo to radość mieć siłę by coś z siebie dać. Chcę być aktywna w byciu dobrą, pamiętając, że „Przede wszystkim, gdy coś dobrego zamierzasz uczynić, módl się najpierw gorąco, aby On sam to do końca doprowadził.” Powierzam Ci każdy pomysł, każdą dobrą chęc, cały mój czas. Bądź i przyjmij wszystkie moje starania.

Kliknij i udostępnij. Warto.

2 thoughts on “Paciorki codzienności

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *