Trudno mi było pojechać na rekolekcje. Były za drogie, za długie, nie akceptowane przez rodzinę. Potem jeszcze trudniej było mi zostać na rekolekcjach. Były męczące, gniewałem się, na napięty terminarz, który ciągle gonił, skracał tematy, o których chciałem pomówić, na rzecz tych które nijak się miały się do mojego życia. Bunt we mnie rodziło nieodwoływanie się do dokumentów Kościoła młodszych niż 20 lat.
Ale Bóg działał, odnowił we mnie swoją moc, przypomniał o swojej miłości, o swoim planie na moje życie. Zabrał część jałowości tego życia. Przypomniał mi, że jestem powołany do świadczenia swoim życiem.

Rekolekcje są “kilkudniowym okresem poświęconym odnowie duchowej”. Nie brzmi to porywająco, jeśli mam być uczciwy.
“Rekolekcje przynajmniej raz w roku” to jedno ze zobowiązań Domowego Kościoła.
Kiedy animatorka naszego kręgu zaproponowała nam wspólny wyjazd na piętnastodniowe rekolekcje Domowego Kościoła, dosyć szybko zgodziliśmy się, chociaż wyjazd uważaliśmy za trudny, żeby nie powiedzieć wariacki.
Zdecydowałem się na rekolekcje, bo w moim zabieganym życiu domowo-zawodowym łatwo zgubić Boga i nieraz mi się to zdarza. Rekolekcje były mi potrzebne po to, by podtrzymać relację z Nim.

Kolejnym argumentem za wyjazdem była chęć  formowania się według zasad Domowego Kościoła. Swoje zobowiązania należy traktować poważnie, szczególnie gdy zaciąga się je wobec Boga, współmałżonka i wspólnoty.

Wyobrażałem sobie, że na rekolekcjach zwolnimy trochę tempo życia, rozwiniemy się duchowo, pogłębimy wiarę i odpoczniemy w pięknym otoczeniu Beskidów. Po pierwszym dniu, w okolicach 22 padłem na łóżko ze zmęczenia – tego fizycznego. Było to dla mnie szokiem.

Program rekolekcji był bardzo bogaty i dlatego też napięty.
Zazwyczaj dzień wyglądał tak:

7:30 jutrznia

8:15 śniadanie
9:00 szkoła śpiewu

9:30 szkoła modlitwy
10:00 namiot spotkania

10:30 rozmowa ewangelizacyjna przy kawie

12:15 eucharystia

13:15 obiad i czas dla rodziny

17:00 szkoła życia

18:30 kolacja
20:00 pogodny wieczór lub nabożeństwo

Pojechaliśmy z czwórką małych dzieci, które – jak to dzieci – mają swój pogląd na życie, własne pory drzemek i pory aktywności, które miały się nijak to naszego planu rekolekcji. Nie ułatwiało to zadania. Już po pierwszym dniu wszyscy w ośrodku wiedzieli kim jest Tomek, tak bardzo było go wszędzie pełno.

Wiem, że powyższa próba przybliżenia naszych rekolekcyjnych zmagań nie brzmi zachęcająco, ale teraz, po takim właśnie wstępie, mogę powiedzieć, że w tym bieganiu i zmęczeniu, spotkałem Pana! Był w drugim człowieku, był na Mszy i błogosławił naszemu małżeństwu.

Rekolekcje były wielką celebracją sakramentu małżeństwa.
Sakramentu, który trwa i którego siłę odczuwamy coraz bardziej. Przypomniały mi o tym, że kocham swoją żonę, że nasze małżeństwo jest ważne. Dla mnie najmocniejszym wyrazem naszej bliskości, było wspólne chodzenie do Komunii i przyjmowanie Boga do serca jako małżeństwo.

Bardzo mocno przeżyłem też nabożeństwo, w którym mogliśmy przed Najświętszym Sakramentem sobie nawzajem i Bogu podziękować za siebie i przeprosić za to, co było złe.

Szkoły życia i modlitwy, pomogły uporządkować te sfery. Jednocześnie podsunęły parę pomysłów na to, jak wypełniać zobowiązania Domowego Kościoła.

Głęboko zapadły mi w pamięć rozmowy ewangelizacyjne.
Były prowadzone przez parę animatorów w kręgu sześciu małżeństw. Każde spotkanie rozpoczynało się modlitwą do Ducha Świętego i miało swój temat. Czytaliśmy na nim zawsze wiele fragmentów Biblii, dzieląc się swoimi doświadczeniami i zrozumieniem przeczytanego Słowa.
Było to dla mnie niezwykle cenne doświadczenie. Byliśmy w różnym wieku, mieliśmy różne doświadczenia, różne problemy.
Łączyła nas wiara w Boga i chęć przejścia naszej drogi wraz ze współmałżonkiem.

Te rekolekcje zmieniły moje życie. Przestałem się zżymać na to, że prowadzący odwoływali się do starych dokumentów kościelnych, bo to przecież nie jest dokumentacja techniczna, której aktualność zawodowo muszę zawsze zweryfikować. Zrozumiałem, że nikt nie przeczyta za mnie najnowszych dokumentów, choćby adhortacji papieża Franciszka Amoris Laetitia, która mówi o miłości przeżywanej w rodzinie. Pada w niej wiele słów o potrzebie delikatności i czułości wobec swoich bliskich. Czułości, którą widziałem na rekolekcjach codziennie i której świadectwo nas umocniło.


Mogilski Krzyż

Artykuł został opublikowany w numerze listopad-grudzień 2018 (5/191), dostępnym tutaj.

Kliknij i udostępnij. Warto.

3 thoughts on “Rekolekcje zmieniły moje życie

  1. Witaj Dominiku. Czytając twoje rozmyślania na temat tych naszych rekolekcji ,znowu do nich powróciłam myślami. Jak już mówiłam na rekolekcjach był to dla nas też trudny czas tak i wy za drogo bardzo daleko i cały czas szukałam Boga na nich. Znalazłam go w każdym z uczestników wspaniałych osobach. Wszelkie obawy i trudności mijały dzień po dniu gdy Bóg zaczynał w nas działać . Cudowny czas. Owoce tych rekolekcji zbieram do dziś. Były to moje najlepiej przeżyte wakacje ,,, z Panem Bogiem . A tak w ogóle Tomek był wspaniały.

    1. miło mi że tekst przywołał dobre wspomnienia 🙂
      Fajnie że byliście na tych rekolekcjach z nami

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *