Staniątki to podkrakowski klasztor Mniszek Benedyktynek. Żyją one tam od mniej więcej ośmiu wieków, modlą się i pracują, tworzą swoją wielką historię i małą historię każdej z sióstr.  Gawędy Staniąteckie napisała s. Małgorzata Borkowska OSB, przegrzebawszy archiwum i poznawszy na ile było to możliwe historię swojej Wspólnoty. W rozdziale „Przebieg życia zakonnego” pisze niby to o mniszkach, ale nie jestem w stanie oprzeć się wrażeniu, że pisze o każdym z nas. O normalsach, którzy codziennie zmagają się z mniej lub bardziej lubianymi czynnościami. Wstajemy i walczymy o kolejne dni i godziny dla naszych rodzin i dla nas samych. I w tym wszystkim staramy się być jak najlepsi i jak najwięcej z siebie dać. Raz szukamy Boga, raz dla siebie coś chcemy urwać, zderzamy nasze wyobrażenia z realnością, robimy korekty kursu albo gnamy na mieliznę. Tacy my, tacy ludzcy:

(…) Jeśli jednak nowicjuszka gotowa jest stanąć do pracy, wewnętrznej i zewnętrznej – to zaczyna się przygoda zwana życiem zakonnym.

A przygoda jest właśnie dwoista, zewnętrzna i wewnętrzna. Ta pierwsza to konieczność podjęcia życia we wspólnocie, do której się wstąpiło, i w takich warunkach, w jakich ta wspólnota aktualnie żyje. To wymaga nieraz nauczenia się jakiegoś nowego zawodu, jeśli na przykład dziewczyna przyszła, znając krawiectwo, ale w tym klasztorze i w tej akurat chwili potrzebna jest nie nowa krawcowa, tylko nowa ogrodniczka. w klasztorze funkcje wynikające z jego struktury, jak funkcja przełożonej.I są takie, które są po prostu potrzebne do normalnego życia domu. Wszystkie powinny być obsadzone. Jeśli zakonnic jest bardzo dużo, przełożona głowi się, jakie znaleźć  zajęcie dla tej czy innej siostry. Jeśli, jak w naszych czasach, jest ich mało, przełożona głowi się, kim dziury pozatykać, żeby wszystko szło bez większych przestojów czy zgrzytów. I zawsze sprawdza się zasada, że siostra ofiarna i spokojna będzie umiała znaleźć Boga (który, jak mawiała św. Teresa, przechadza się między patelniami) przy każdym zajęciu; a niespokojna i zakompleksiona będzie narzekała wszędzie. W naszych księgach, spisujących wspomnienia o zmarłych zakonnicach, znajdujemy wiadomości o pełnionych przez nie funkcjach i dowiadujemy się, że ta a ta była na przykład zakrystianką i dbała o ozdobę kościelną, a potem była przeoryszą (zastępczynią ksieni), taktowną i życzliwą; inna była szafarką, cenioną na tym urzędzie z racji swojej cierpliwości. (Oj, potrzeba cierpliwości szafarce, zwłaszcza w wielkim zgromadzeniu, kiedy przez jej ręce idzie wszystko, czego siostrom potrzeba, i do niej należy zaspokajanie drobnych próśb”…) Inna była kolejno ogrodniczką i piwniczną, inna „mistrzynią kuchni” (tak się tutaj mówiło), inna hafciarką… Inna księgi nutowe przepisywała, w czasach, gdy o drukowane nuty było wciąż jeszcze w Polsce trudno… Każdy taki urząd można pełnić w sposób twórczy i z życzliwością dla współsióstr, dla których usługi jest przecież przeznaczony; ale dlatego właśnie trzeba szukać w nim Boga. Jeśli się szuka siebie, na przykład czegoś w rodzaju kariery w zgromadzeniu, znaczenia, popularności, wygody… no to i urząd jest przegrany (a przełożona głowi się: komu go teraz dać, bo tamta siostra zupełnie się na nim nie sprawdziła?) i szczęście osobiste przy okazji też. Szukanie kariery w zakonie to tak, jakby ryba chciała być małpą i zaczęła się wdrapywać na drzewo. Lepiej było w ogóle nie zaczynać.

I właśnie to szukanie Boga dzień po dniu i rok po roku, jest tą przygodą wewnętrzną, o której przed chwilą wspomniałam. Patrząc na życie w taki sposób i umacniając latami taką postawę przez modlitwę i przez ciągłe staranie o jej wpływa na nasz sposób postępowania, uczymy się powoli, co jest naprawdę ważne, a raczej: Kto jest naprawdę ważny. Prawda, że człowiekowi się wydaje, że wie to od początku, ale jednak ta wiedza rośnie i dojrzewa latami. Czasem można w dokumentach znaleźć zapis albo drogi takiego dojrzewania, albo jej punktu dojścia, a to w zachowanych dość licznie notatkach i rozmyślaniach naszych dawnych mniszek. Te notatki bywają albo zupełnie prywatne, albo też przeznaczone dla każdego, kto by do nich chciał zajrzeć, gdy pisząca gotowa jest podzielić się swoimi modlitewnymi tekstami z każdym, kto by tego pragnął.

Pogrubieni są moje. Można przeczytać jeszcze raz same pogrubienia i wtedy tekst jest znacznie bardziej uniwersalny. 🙂

Kliknij i udostępnij. Warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *