Jeżeli modlisz się za kogoś, musisz liczyć się z tym, że Pan Bóg zechce wysłuchać Twojej modlitwy Twoimi rękami. Musisz mieć w sobie gotowość, by stanąć przy tej osobie, gdy Bóg zacznie mówić. Bądź gotów podtrzymać ją we wszystkim. On da Ci na to siłę, ale Ty musisz być.
Jeśli modlisz się za biednych, bądź gotów iść do nich i dać im ze swojego. Módl się, by dać mądrze.
Jeśli modlisz się za prostytutki, nie zdziw się, gdy Pan postawi na Twojej drodze dziewczynę, której trzeba pomóc. Otwórz wtedy drzwi swojego życia i wpuść ją z całym jej bólem, z trudem, z zagubieniem, z niezrozumieniem, ze strachem, ze wszystkimi kawałeczkami potłuczonych luster, które w niej tkwią, z całym niebezpieczeństwem jej fachu – wpuść i ufaj Panu. Kochaj ją, jak Pan kocha. Nie trać czujności, roztropności i odwagi.
Jeśli się modlisz wiedz i pamiętaj, że on potrzebuje Twojej gotowości, Twoich rąk, Twojego serca. Chrześcijanin to człowiek posłany.
Módl się i patrz. I nie bój się, On jest blisko.
Ważne post scriptum
Czytam ten post po ponad trzech latach (18.10.2020 r.) i myślę o ludziach, którzy nie mają już siły na walkę, a czasem na ogarnianie siebie, i dla których to moje wezwanie to może być za dużo. Jeśli tak jest w Twoim życiu, niech Cię to nie niepokoi. Bóg o tym wie i nie dołoży Ci ciężaru. I nie jest to Twoja wina, ani nie czyni Cię to gorszym.
Jestem przekonana, że trzeba w sobie pielęgnować postawę gotowości do ruszenia w drogę i do bycia dla innych, ale nie tak, by potrzeby innych ludzi zawsze stawiać ponad swoimi. Czasem to robimy, a czasem słusznie jest obsłużyć najpierw siebie jakkolwiek długo miałoby to trwać i jakkolwiek często musielibyśmy odmawiać innym.