„Pan Bóg Mnie obdarzył
językiem wymownym,
bym umiał przyjść z pomocą
strudzonemu, przez słowo krzepiące. ” [Iz 50,4]
Kiedy byłam dzieckiem, często mówiono mi, że mnie się nie da przegadać. Tak mówili moi biedni rodzice, którzy mieli nie lada wyzwanie ze mną i moimi żądaniami wyjaśnień i argumentów. W sumie moje dzieci też mnie nieraz próbują wciągnąć w rozmowę, ale staram się wtedy ucinać sprawę, mówiąc krótko: „bo o to proszę”, „bo to dla mnie ważne”, „bo potrzebuję (…)”. Nie chodzi o to, by nie rozmawiać, bo rozmawiamy dużo, ale o to, by pokazać im też moje potrzeby.
Czytam Izajasza i proszę, żeby to, co mówię, służyło pomocą. To sztuka mówić tak, by słowa krzepiły. To takie mówienie, w którym więcej słuchania i milczenia niż samego mówienia. Bo w rozmowie najważniejsza jest cisza.
Jak w modlitwie.
Inne ciekawe posty:
Discover more from Oczy wiary
Subscribe to get the latest posts sent to your email.