Im więcej czasu mija od lat licealno-akademickich, i im bardziej rozwija się nasze małżeństwo, tym też trudniej nam zabezpieczyć czas i przestrzeń na spotkanie z Panem. I to jest realny problem, na który musieliśmy znaleźć realne rozwiązanie. Bo bardzo nie chcemy dopuścić, by nasza wiara była elementem rodzinnego folkloru i tradycji. Chcemy spotykać się z żywym Bogiem i świadectwo takiego spotkania i życia dać swoim dzieciom – to ich największy możliwy życiowy kapitał: wiara i spotkanie z Panem. A wiara rodzi się ze słuchania i ze świadectwa innych ludzi. Albo niewiara..

I to jest moment, w którym zdecydowaliśmy się na to, by świadomie poszukać wokół siebie ludzi, którzy są w podobnej sytuacji do naszej: pozakładali rodziny, mają dzieci i chcą dbać o swoją wiarę, a tym samym o wiarę dzieci. Chcieliśmy, żeby nasze maluchy widziały, że są ludzie na poważnie traktujący wezwanie do nawracania się. Tak trafiliśmy w szeregi Domowego Kościoła.

Domowy Kościół to gałąź rodzinna Ruchu Światło-Życie. Jakby kontynuacja młodzieżowych Oaz, które tak wielu z nas zna. My akurat nigdy nie byliśmy w Oazie, co nie stanowi żadnego problemu – możemy spokojnie być w Domowym Kościele. Spotykamy się z innymi parami z naszego kręgu raz w miesiącu, w dogodnym i przez nas wszystkich ustalonym terminie. Jest nas 6 małżeństw (może być 4-7 małżeństw w kręgu DK). Spotkanie odbywa się w domu i jest na nim obecny kapłan. Najpierw rozmawiamy o tym, co u nas wydarzyło się w ostatnim czasie, czym żyjemy, jak żyjemy. Zagryzamy te rozmowy poczęstunkiem – najlepiej, jak każdy coś z sobą przynosi i stawia na wspólnym stole.

Potem następuje czas modlitwy i formacji. Ktoś prowadzi modlitwę, mówiąc kilka słów, kto chce, wypowiada głośno swoje intencje, zwykle coś śpiewamy. Potem siadamy, żeby przeczytać fragment Pisma Świętego, zamyślamy się nad nim, dzielimy przemyśleniami – bez przymusu, kto chce i co chce.

Później następuje część formacyjna. To bardzo ciekawy moment, który pewnie nie jednej parze pomógł przejść przez trudniejszy okres relacji. Mówimy w niej o zobowiązaniach, jakie podejmujemy. Tak naprawdę nie ma w tych zobowiązaniach stania na głowie i klaskania uszami, to są przypomniane zobowiąza każdego chrześcijanina, każdego z nas: codzienna modlitwa osobista, regularne czytanie Pisma Świętego, reguła życia, czyli systematyczna praca nad sobą i relacjami w swoim małżeństwie i rodzinie. Dla nas mniej oczywiste zobowiązania, a raczej trudniejsze do wykonania, to modlitwa rodzinna i małżeńska.

Jesteśmy parą, która bardzo dużo z sobą rozmawia i zawsze z sobą wiele rozmawialiśmy. Zobowiązanie do odbycia comiesięcznego dialogu małżeńskiego jest czystą przyjemnością. I naprawdę to jest bardzo, bardzo ważne, żeby umieć z sobą gadać i wiedzieć jak to zrobić – Domowy Kościół przychodzi tutaj z pomocą przez to, że na każdym spotkaniu jest przypomnienie o tym, by ten dialog odbywać, by mieć czas dla siebie nawzajem, o tym, że to małżonkowie są fundamentem rodziny – to od jakości naszej relacji i naszej wiary zależy to, kim będą nasze dzieci i jak im w życiu będzie.

Piszę to wszystko, żeby zachęcić Was do spróbowania tej drogi. To jest decyzja, z której można wycofać się z twarzą po roku, kiedy już pozna się ten rodzaj formacji i wspólnoty od środka. My w zeszłym roku przyszliśmy do kręgu DK z dość sceptycznym nastawieniem, które zmieniło się już na bardzo pozytywne. Teraz szykujemy się na sierpniowe rekolekcje DK i liczymy na to, że niebawem na takich spotkamy i Was 🙂

Powodzenia!


Mogilski Krzyż

Artykuł został opublikowany w numerze maj-czerwiec 2018 (3/189), dostępnym tutaj.

Kliknij i udostępnij. Warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *