Pojechaliśmy w tym roku na rodzinne rekolekcje Domowego Kościoła. “W pakiecie” tych rekolekcji jest m. in. opieka nad dziećmi, codzienna Eucharystia, konferencje tematyczne no i randka z mężem! Zresztą nie jedna! 🙂

Jechałam tam z myślą: nawrócić się do Pana, szukać Boga i powierzyć się Jemu: ja i cały harmider mojego dnia i życia. I stało się to, ale drogą, której sama nie pomyślałabym: przez zwrot w stronę Dominika i przez przypomnienie ważności i godności naszego razem, które zostało wzmocnione przez Boga w sakramencie małżeństwa.

Gdzie się nie obejrzeliśmy, wszędzie były małżeństwa z krótszym lub dłuższym stażem. Dobiegający osiemdziesiątki Zygfryd i Cecylia, ale też pary tuż po ślubie. Animatorzy i uczestnicy. Wszędzie pobłogosławione przez Boga “razem na dobre i złe, dopóki nas śmierć nie rozłączy”.

Dzień w dzień patrzyłam na gesty czułości: dotknięcia, spojrzenia, wspólne, często za rękę, chodzenie do Komunii Świętej. Miałam wrażenie, że pary o dłuższym stażu częściej tuliły się do siebie niż my. Tak! Byli w tym niesamowicie naturalni, prości i widać było, że wypowiadają sobie w ten sposób tę wielką miłość zasadzoną lata temu, pielęgnowaną, podlewaną, ochranianą i wyrośniętą w dostojne drzewo. Takiego piękna nie da się ukryć, promienieje!

Miałam poczucie, że całe te dwa tygodnie były celebracją sakramentu małżeństwa. Takie ciągłe świętowanie i przeżywanie tego, że Bóg powołał nas do wspólnej drogi przez życie i chociaż każde z nas inaczej przeżywa ten czy inny moment, chociaż różnimy się wzrostem, wagą, wiekiem, wrażliwością i na tysiąc innych sposobów, to Pan Bóg sprawia, że codziennie kochamy się bardziej, widzimy się bardziej i bardziej zbliżamy się do Niego. I mam głębokie przekonanie, że wspólnota Domowego Kościoła jest nam dana właśnie po to, by być bliżej Boga razem, i dzięki temu też dużo bliżej siebie nawzajem. Tak, jak na tym rysunku, gdzie w trójkącie jest mąż, żona i Bóg: im bliżej Boga oboje, tym też bliżej siebie.

Na grafice

 

Warto było pojechać na te rekolekcje.


Mogilski Krzyż

Artykuł został opublikowany w numerze listopad-grudzień 2018 (5/191), dostępnym tutaj.

Kliknij i udostępnij. Warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *