Regularne czytanie Pisma Świętego jest jednym z elementów formacji członków Domowego Kościoła (DK). Coraz łatwiej spotkać ludzi, którzy czytają Pismo Święte, choć robią to z różnych powodów.

Słowa Pisma Świętego, są słowami Boga do nas. To jest jedyny i najważniejszy powód, dla którego warto czytać. Tam spotkasz Pana. Tam Go usłyszysz. Tam właśnie możesz uczyć się Jego dróg.

Sposobów czytania Pisma świętego jest wiele. Można czytać codziennie  fragmenty przewidziane na dany dzień w liturgii Kościoła. Można przeczytać Ją w rok, według planu ks. Piotra Ostańskiego. Miałam przyjemność poznać tego człowieka w Poznaniu, gdzie wykłada biblistykę na tamtejszym Wydziale Teologicznym UAM. Mówił nam, że codziennie uczy się jednego wersetu Pisma Świętego na pamięć – czyta rano i cały dzień powtarza go sobie razem z siglami biblijnymi (czyli z nazwą księgi oraz numerami rozdziału i wiersza). Robi to po to, by mieć w głowie słowa Boga, bo one są święte i zmieniają człowieka. Można też oczywiście otwierać Pismo Św. na „chybił trafił”,  albo losować cytat dla siebie na dziś. Moim zdaniem lepiej tego nie robić. Biblia nie jest księgą zaklęć, nie działa magicznie, to nie Harry Potter.

Otwieranie Pisma Świętego z wiarą

Czasem sięgam po czytania z dnia, a czasem chcę po prostu wziąć Pismo, otworzyć i posłuchać tego, co Bóg chce mi dzisiaj powiedzieć. Nie czytam pochopnie. Mam własne zwyczaje dotyczące Pisma Św. Po pierwsze pilnuję, żeby nic nigdy na nim nie leżało. Nie ma swojego ołtarzyka w moim domu (może jeszcze nie ma…), czasem leży gdzieś w bałaganie – na stole zawalonym wszystkim, ma parapecie, na biurku, ale zawsze pilnuję, żeby niczym nie było przykryte. Nawet długopisem. To jest słowo Boga a nie wygodna podstawka pod kawę czy jeden z wielu szpargałów. Gdy biorę Biblię do ręki, całuję ją. Robię to samo drugi raz, gdy już przeczytałam, zanim ją zamknę. To tylko gest, ale ważny. To prośba do Boga, żeby to On mnie prowadził.

Nie jest łatwo przeczytać fragment Pisma Świętego i usłyszeć w nim Boga. Zwykle niebo się nie otwiera, huki i gromy nie towarzyszą. Zresztą mój inżynierski rozum raczej dobrowolnie poddałby się specjalistycznemu leczeniu, niż głosowi, który huczy z nieba i tylko ja go słyszę. Gdy myśli huczą w głowie i nie mogę ich wyciszyć, mówię krótką modlitwę.

Mógłby ktoś powiedzieć, patrząc z boku, że otwieram Pismo przypadkowo, ale to nie są przypadki. Czasem czytam od razu, częściej przekładam kilka kartek w jedną czy drugą stronę. Często otwierając celuję w Nowy lub Stary Testament, albo od razu szukam odpowiedniego Psalmu. Zawsze jest gdzieś w Piśmie takie zdanie, albo taki rozdział, czasem nawet kilka stron, które jakoś poruszają. Pismo Święte nie zwalnia mnie z podejmowania decyzji, z ryzyka, z życia, raczej kształtuje pewne postawy, pokazuje gdzie kryją się pułapki, uświadamia, jak bardzo Bóg nas kocha, ale też przypomina, że Jahwe jest Bogiem wymagającym, zazdrosnym, pragnącym nas.

Ja właściwie niepotrzebnie cały ten artykuł napisałam. Chciałam tylko powiedzieć: “Czytajcie Pismo Święte. Z miłością, często. Pokochacie je, jeśli jeszcze tego nie robicie.”


Mogilski Krzyż

Artykuł został opublikowany w numerze kwiecień – maj 2019 (2/193), s.28, dostępnym tutaj.

Kliknij i udostępnij. Warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *