Kiedy Pan obdarowuje swoimi darami, zawsze powoduje to zmaganie. Walkę w nas. Taką toczoną w nocy, z nierozpoznanym przeciwnikiem, który odchodzi przed świtaniem. Pozostaje błogosławieństwo i zwichnięte biodro.
Nie pragniemy darów i charyzmatów, znać ani wiedzieć. Jedyne, czego pragnie dusza, która spotkała Pana, to Pan. A Jego nie ma.
Z czasem uczysz się rozpoznawać, które natchnienie jest od Niego, albo jak przetrwać czas, w którym wiara przechodzi w niewiarę, by wiarę umocnić, ale zanim okrzepniesz, przez pewien czas, może nawet do ostatnich chwil ziemskiej wędrówki, będziesz zawsze wątpić w pochodzenie daru i też w sam dar. Ty, albo Twoje otoczenie, albo hierarchia Kościoła świętego. Wiara i zwątpienie będą się zmagać w Tobie i wkoło Ciebie. Będą ucierać Cię na popiół drobniutki i lekki, taki, co zdmuchnięty znika.
I tylko tak rodzi się pokora, która jest siłą stałości, cierpliwości i oddania. Pokora, która pod rękę idzie z ufnością. I Pan ten popiół-ciebie niesie. Tak Go można znaleźć.