Maryja w zwiastowaniu nie dostała niezawodnej instrukcji swojego życia, którą wystarczyłoby wypełnić punkt po punkcie, żeby zostać królową nieba i ziemi. Gdy czytamy dzisiaj Ewangelię, znając już wydarzenia całego jej życia, wydaje się nam oczywiste, że jak przyszedł do niej anioł, to zgodziła się, bo dostała super ofertę. Tak, jakby do nas przyszedł największy bogacz świata i zaproponował nam, że nas ustawi do końca życia. Bóg nigdy nie przedstawia nam swoich ofert tak, byśmy nie mieli wyboru, nigdy nie przyćmiewa innych opcji swoim blaskiem – w tajemnicy ludzkiej wolnej woli ukryta jest też tajemnica Bożego wycofania tak, byśmy rzeczywiście mieli wybór. Bo gdyby Bóg ukazał się nam całkowicie, w pełni dał się poznać, nikt z nas nie byłby w stanie oprzeć się Jego miłości.

Myślę, że Miriam, gdy wypowiadała swoje: “niech mi się stanie według słowa Twojego”, nie rozumiała co dokładnie ma się stać. Wiedziała, że Bóg daje jej obietnicę i chciała zaangażować się w to, co On proponuje. Tak zrobiła – zaangażowała się i zaryzykowała. Nie przestała żyć swoim życiem, pozwoliła jednak, by Bóg pisał w nim takie dni i tygodnie, może lata, których nie rozumiała i nigdy nie przestawała Mu ufać. Fascynujące jest to, jak codziennie przez 30 lat prowadziła dom Józefowi i Jezusowi, wciąż rozważając i obserwując, co się dzieje, kontemplując codzienność. Kto z nas, przeżywając swoje zwykłe, standardowe dni, myśli o tym, co one znaczą przed Panem, że są nam potrzebne, że wpisują się w Boży plan i w Jego miłość względem nas? Oby każdy! Myślę jednak, że część z nas czeka wciąż na wielkie wydarzenia i wspaniałe okazje do zostania superbohaterem, lekceważąc potrzebę bycia świętym tu i teraz. A inni pewnie przekonani są, że ich codzienność nic nie znaczy, bo jest zwykła, więc i świętość jest niemożliwa, a to nieprawda!

W naszej codzienności nie brakuje okazji do mówienia i powtarzania Bogu swojego “tak”. Wymaga to uważności. Nie można przechodzić przez życie ze zrezygnowaniem i obojętnie, bo ono jest dane, aby je przeżywać i smakować w każdej kropli i trzeba nam te krople dostrzegać. Mamy wytężać wzrok i jak Maryja nie zwlekać i nie zastanawiać się, gdy słyszymy, że być może komuś potrzebna jest nasza pomoc, obecność czy towarzyszenie. Kiedy tylko anioł odszedł, ona z pośpiechem udała się w góry do swojej krewnej Elżbiety. Bądźmy chętni i pośpieszni w służeniu. Hojni w obdarowywaniu naszym czasem i cierpliwi w wyglądaniu owoców tego zaangażowania, bo Bóg jest dobry i dotrzymuje słowa.

Czasem to my potrzebujemy pomocy i to jest moment, w którym wzorem staje się Elżbieta. Ona czuła radość ze spotkania z Maryją i “wydała okrzyk”!  Nie bójmy się być wdzięczni tak samo, jak nie bójmy się biec z pomocą. Między darem a wdzięcznością rośnie Królestwo Boże, niebo na ziemi. To jest świętość i niech się ona nam stanie!

Kliknij i udostępnij. Warto.

2 thoughts on “Między darem a wdzięcznością

Skomentuj Katarzyna Kajzar Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *