Czuję stres. Nie taki silny i gwałtowny, jak wtedy, gdy jako dziecko bałam się, że na czymś zostanę przyłapana. I też nie taki, jak przed egzaminem, gdy za chwilę coś ważnego w moim życiu się rozstrzygnie. Nie. Mój stres jest ciągły, pulsujący. Objawia się uczuciem zmęczenia, dezorientacją, problemami ze snem i koncentracją, sprawia, że nie znajduję w sobie motywacji do moich zwykłych aktywności, albo o tę motywację muszę mocno walczyć. Ta walka też męczy…
Myślę, że dzisiaj, kiedy zalewa nas fala złych wiadomości, łatwo odczuwać wielki stres.
W czasach chaosu i ciemności, gdy zawodzą bogacze, książęta, sędziowie, dostojnicy i możni, gdy zaufanie społeczne jest łamane i wszyscy wydają się wrogami, są ludzie, którzy ratują sytuację. Rozejrzyj się. Wypatrz tych, którzy są łagodni, cierpliwi i wokół których jest pokój. Potrafią jakoś uniknąć wojen i kłótni, nie noszą na swoich sztandarach żądań. Żyją, uśmiechają się, cierpią ze spokojem. Ludzie przy nich nabierają oddechu, jakoś jaśniej się robi nawet w najciemniejszych czasach. Ci ludzie nie zazdroszczą innym i trwają mimo trudności. Nie cieszą się, kiedy się ktoś potknie, wspierają i są życzliwi dla tych, którzy są blisko nich. A blisko chce być wielu. Bo dobrze jest być blisko kogoś, kto jest ciepły i dobry, łagodny, nie pamiętający złego, kochający.
To jest właśnie nasze zadanie – być kimś takim. Wsłuchiwać ludzi, rozmawiać, koncentrować swoją uwagę na innych łagodnie, cierpliwie, z wyrozumiałością i miłością. Popatrz na kogoś z miłością, usłysz drugiego człowieka w tym, co chce Ci powiedzieć. To takie ważne! Nie koncentrujmy się na czytaniu i przekazywaniu złych wiadomości, nie szukajmy sensacji, nie klikajmy w kolejne nagłówki w internetach, nie skaczmy po kanałach w poszukiwaniu serwisów informacyjnych. Teraz jest czas na bycie z ludźmi obok nas. Na słuchanie i wsłuchiwanie się, na budowanie mostów, szukanie porozumienia, okazanie czułości.
To wszystko dzieje się zwyczajnie i bez rozgłosu. To są wszystkie krótkie rozmowy z ludźmi, których spotykamy choćby na chwilę. Z kurierem, ze sprzedawczynią, z sąsiadem. Spytanie, co słychać, zapewnienie o naszej życzliwości, bycie obok.
To jest dzisiaj świętość. Być tu i teraz. Nie uciekać w wiadomości i gazety, ale wchodzić w życie, w codzienność z całej swojej siły. Szukać okazji do uśmiechnięcia się i do tego, by komuś pomóc. By każdy czuł się zaopiekowany.
I tak właśnie Pan Bóg wyprowadza nas z tej ciemnej doliny, którą idziemy. Przez armię swoich świętych, których postawił wśród nas, wykarmił i to oni właśnie są Jego miłością w świecie. Ty nią jesteś, takie jest Twoje powołanie.