Powtarzam czasem po mądrzejszych od siebie, że wiarę dostajemy od wierzących. Nie mogę powiedzieć, że nie ma innej drogi, bo Bóg przecież może wszystko, ale drogą zwykłą, normalną, stałą, jest otrzymać ją ze słuchania, z patrzenia, z czytania żyć ludzi, którzy żyją po chrześcijańsku.

Ksiądz Zieja pisze w swoim rozważaniu o tym, że Jezus nie zostawił żadnego dokumentu po sobie, nie spisał swoich słów i nauk, nie poświadczył ich autentyczności pieczęciami i urzędniczymi podpisami, ale zaufał. Poczytaj:

Zaufałeś nam.
I Ty, Jezu, niosłeś słowo Boże, kładąc je ufnie w umysły, sumienia i serca. Nie zapisywałeś słów swoich na kamieniu ani na pergaminie. Tak samo kazałeś postępować uczniom swoim i apostołom: “Idąc, nauczajcie wszystkie narody”. Oni byli tylko “sługami Twego słowa”.

“Ewangelia i życie. Rozważania na co dzień”, Jan Zieja

I niech nam tego zaufania dzisiaj w Kościele nie brakuje. W czasach, gdy nagrywamy każde słowo nie tylko dobrych kaznodziejów, gdy oglądamy retransmisje, gdy w niektórych miejscach wciąż i na nowo odgrzewamy stare homilie naszych świętych i nieświętych, niech nie zapomni się nam, że bycie sługą Słowa nie polega na notowaniu, nagrywaniu i zapisywaniu. Zdecydowanie nie. Nawet wysyłanie linków i publikowanie w internecie nie łapie się na bycie sługą Słowa.

Słowo niesie się idąc w życie. Nieść Ewangelię można tylko idąc. Spotykając ludzi, nie zamykając się w tym, co znamy i gdzie czujemy się bezpiecznie, ale wszędzie tam, gdzie spotykam innych ludzi, dotykam ich, słucham i jestem wysłuchiwana. Tam niesie się wiarę, tam można być tym, kto pomaga spotkać Boga. Nic ważniejszego nie ma.

Kliknij i udostępnij. Warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *