Każdy czas ma swoje wyzwania i swoje mroki. I w każdym czasie Bóg dawał i daje światu świętość, by ogrzać naszą codzienność i rozjaśnić nasze życie Sobą samym. Nie inaczej jest dzisiaj.

Mam naprawdę silne przekonanie, że w naszych czasach, największym bólem są słabe relacje. Bardzo cieniutkie niteczki, którymi jesteśmy powiązani, rwą się co i rusz, i wszyscy chodzimy tacy obdarci, z ciągnącymi się sznurami rozstań, niedoszłych przyjaźni, braku zażyłości. Jesteśmy obolali samotnym zmaganiem się z codziennością. Pustką, którą nosimy. Myślę, że tutaj jest dzisiaj miejsce Kościoła. Nie instytucji albo nieokreślonych ludzi, ale Twoje, tak Twoje, i moje, i tamtej pani, i tego pana. Trzeba nam wstać i iść właśnie w to.

Zaraz będziemy przeżywać Boże Narodzenie. Jezus urodził się w szopie, na uboczu, za miastem. Taka ważna chwila w życiu tej młodej rodziny – narodziny Pierworodnego – i oni byli sami, a gdy prosili o pomoc, nie otrzymali jej. Jasne, że dali radę. Stratni byli ci, którzy nie widzieli narodzin Pana i oni nawet nie zdawali sobie sprawy ze swojej straty.

A jakie straty my rozpoznajemy? Czy wiemy która sąsiadka nie ma siły iść do sklepu i potrzebuje czegoś, ale nie ma kto jej przynieść? Czy wiesz, kto ma depresję i przestał wychodzić z domu? Widzisz zapłakaną twarz w tłumie? Słyszałeś albo słyszałaś, że starszej osobie z sąsiedniej klatki zepsuł się czajnik i nie ma komu o tym opowiedzieć? Czajnik, jak czajnik, dla mnie nic, ale przecież nie o mnie chodzi. Chodzi o Drugiego. Drugiego człowieka.

Chcemy ludziom opowiadać o Bogu, a wykładamy się na byciu w codzienności. A przecież nasz Pan jest Panem bliskim, który z nami jest zawsze. Jest dostępny. Na tym polega skandal chrześcijaństwa, że nasz Bóg jest tutaj. On, który przewyższa wszystko, co możemy pomyśleć, czy zobaczyć, który jest wielki i potężny, stał się człowiekiem nie przez to, że na boskość ubrał ludzkie ciało i chodził jak przebieraniec po świecie, ale stał się w pełni człowiekiem. Miał ludzkie ciało, ludzką duszę, ludzkie rozterki, smutki, radości, ludzkie życie. W pełni człowiekiem! Mógł urodzić się dzisiaj i głosić dobrą nowinę na całym świecie – latać, jeździć, nagrywać swoje mowy, ale nie – On chodził po Palestynie i głosił od wsi do wsi, od studni do studni, krok za krokiem. Mógł być cudownym dzieckiem, zadziwiać mądrością, a nawet lekko unosić się nad ziemią, by wszyscy Go podziwiali, ale był człowiekiem z krwi i kości. Żył 33 lata, z czego 30 stołki ciosał i przeżywał życie jak każde życie: pracował, jadł, spał, chodził na wesela sąsiadów itd. Gdy zaczął nauczać, mówił do tych, którzy chodzili za Nim, słuchali, stawali twarzą w twarz. Bez megafonu i telebimów. Dzisiaj jest tak, jak On swoim życiem i przykładem ustanowił: nie ogłosisz nikomu Dobrej Nowiny, jeśli nie staniesz z nim twarzą w twarz. Nie dasz wiary drugiemu człowiekowi, jeśli nie zbudujesz z nim relacji.

Weź telefon i zadzwoń do starej ciotki, czy samotnego wuja, albo zapukaj do sąsiadów, albo zagadaj w sklepie, na przystanku, w kościele. Zobacz i usłysz człowieka obok Ciebie. Ta ciotka opowie Ci, co jadła na obiad, jaka jest pogoda, czy jej ciepło czy zimno, co w telewizji leciało i jak ubierają się ludzie, których widzi przez okno. Wujek powspomina stare czasy. Opowieść może się nie kleić, albo słyszysz ją setny raz, ale on dobrze się bawi opowiadając. Słuchaj, zapamiętuj, patrz w oczy, o coś zapytaj. Sąsiedzi mogą być zmęczeni, albo podekscytowani. I może być też tak, że nie wiedzą właściwie jak spędzić z Tobą czas. Ważne, żeby wiedzieli, że jesteś obok i darzysz ich życzliwością. I że mogą na Ciebie liczyć.

Kiedy tak spotykamy ludzi, widzimy ich, słuchamy, jesteśmy uważni i zainteresowani, to stajemy się podobni do Pana, który jest, spogląda na każdego z nas z czułością, nie opuszcza i opuścić nie może. Bóg patrzy, kochając nas, cokolwiek my robimy czy mówimy. Jest w Nim wielka tęsknota za spotkaniem z człowiekiem. Pragnie być.

A my mamy być, jak nasz Pan. Podobni do Niego. Mamy żyć naszym życiem i być w życiach ludzi, którzy są nam dani, są obok. Wstańmy i idźmy być razem. Nie traćmy okazji, by być przy narodzinach Pana, bo rodzi się tu i teraz.

Kliknij i udostępnij. Warto.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *